Forum Klasy I B Kierunek Ratownik Medyczny Strona Główna Klasy I B Kierunek Ratownik Medyczny
Forum stworzone dla integracji klasy i do wspólnych zartów!!!!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pligon juz prawie sie zbliza....

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Klasy I B Kierunek Ratownik Medyczny Strona Główna -> Poligon
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
czarny
Administrator



Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:52, 23 Wrz 2007    Temat postu: Pligon juz prawie sie zbliza....

Z tego co oglaszano to poligon juz za prawie za 2 tygodnie ciekawe jak bedzie pierwszy raz...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ktos
Gość






PostWysłany: Wto 7:03, 25 Wrz 2007    Temat postu:

bedzie napewno fajnie:)
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
czarny
Administrator



Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:50, 25 Wrz 2007    Temat postu:

a ciekawie co dokladnie tam bedzie...Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Loki
Gość






PostWysłany: Śro 18:54, 26 Wrz 2007    Temat postu:

Słyszałem, że na poligonie są stare policyjne poldki które będą rozcinać i pokazywac jak ratowac ludzi.


Kacper lepiej nie jedz polonezem bo jeszcze sie pomylą i Ci go potną.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lui




Dołączył: 13 Wrz 2007
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:36, 26 Wrz 2007    Temat postu:

bedziemy wpisani w improwizacje wypadkową,hipotetyczne sytuacje w momencie zagrozenia czyjegos zycia,szybkie reakcje na dane zdarzenie,ćwiczymy orientacje,refleks,umiejetnosc zgrania zespolowego w naglych stanach i sprawdzamy siebie czy sie nadajemy:) a wielu sie nie nadaje a tak mowi hehehe

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
czarny
Administrator



Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:00, 27 Wrz 2007    Temat postu:

hehehe...zobaczymy..czy ktos wytrzyma..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
aaa4




Dołączył: 27 Mar 2017
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:30, 27 Mar 2017    Temat postu:

Victoria zaczela zarabiac jako opiekunka do dziecka i za wlasne pieniadze kupila prezent dla domu i dla ojca: porcelanowego kota, by mial kto pic wiecznotrwale mleko wypelniajace do polowy miseczke z napisem "Kocia". Profesor nie schowal kota do szuflady. Uznal, ze wart jest domu bardziej niz rodzina Bendskich w najlepszych czasach. Figurka byla wdziecznie wymodelowana, pokryta pomaranczowa, bura i biala emalia. Ulozona o zmroku na dywaniku przed rzucajacym rudawy blask kominkiem (czerwony celofan i zaroweczka z miniaturowej latarki) wygladala niezwykle nastrojowo. Przedstawiala jednak, niestety, kota zwinietego w klebek, totez nie mozna bylo liczyc, ze zwierzak pojdzie w jakiejs chwili do kuchni, zeby wypic mleko z niebieskiej miseczki. Musialo to nad wyraz, choc podswiadomie, meczyc profesora, gdyz pewnego razu mial sen na ten temat. Chociaz wlasciwie to nie byl dokladnie sen. Pracowal akurat do pozna nad trudnym tekstem, odpowiedzia na pewien referat, ktora mial przedstawic pod koniec roku w American Academy of Arts and Science, i gdy kladl sie spac, pol na jawie, pol we snie stanal w kuchni swego domu. Samo w sobie nie bylo to niezwykle, gdyz dopasowujac szafki, mocujac boazerie i instalujac zlew, wiele razy probowal spojrzec na kuchnie z punktu widzenia istoty o wzroscie szesciu cali, ktora stanelaby przy piecu czy w drzwiach spizarni. Jednak tym razem nie mial wrazenia, ze tylko zaglada do srodka - naprawde tam byl. Stal tuz obok wielkiego, opalanego drewnem pieca. Co wiecej, po chwili ujrzal wchodzacego do kuchni kota, ktory spojrzal na niego i przysiadl, by wypic mleko z miski. Zludzenie bylo prawie pelne, bo slyszal nawet miarowe, kojace uszy chlapanie kociego jezyczka.

Nastepnego dnia nadal wszystko dokladnie pamietal. Idac po wykladzie przez kampus, rozmyslal, jak to by bylo milo miec w tym domu jakies zywe zwierze. Nie kota, oczywiscie. Cos bardzo malego. Wyobraznia jednak podsunela mu natychmiast szczegolowy obraz wielkiej jak kanapa myszoskoczki mongolskiej. I jeszcze monstrualnego chomika panoszacego sie w sypialni gospodarza niczym straszna pani Bhoolaboy z powiesci Ci, co pozostali. Rozesmial sie w duchu i dal sobie spokoj z tym smialym pomyslem.

Kiedys jednak, gdy instalowal spluczke z lancuszkiem (dom byl w zasadzie wiktorianski i nalezal do Victorii, totez owo WC mialo byc w zamysle eponimicznym zartem), ujrzal, jak cos lata po strychu. Nie od razu dotarlo do niego, ze to cma, przez dobra chwile byl swiecie przekonany, ze patrzy na sowe. Dostojna, miekkoskrzydla i tajemnicza sowe. Muchy, ktore czesto zagladaly do domu, kojarzyly mu sie tylko z horrorami, w ktorych szaleni profesorowie dobierali sie do spraw, jakich czlowiek ruszac nie powinien, az konczyli, tlukac sie o szybe i krzyczac: "Nie! Tylko nie to!" na widok bezlitosnej packi w rece zony. Dobrze im tak. A moze biedronka moglaby byc za zolwia? Rozmiar sie zgadzal, tylko ten kolor... Wprawdzie ludzie epoki wiktorianskiej bez skrupulow malowali zywym zolwiom skorupy, jednak nawet wtedy zolwie nie unosily pokryw i nie odlatywaly przez okno. Trudno, dom musial stac pusty, bez domowego zwierzatka.

Pozniej nie mial wiele czasu na prace przy domu. Minely tygodnie i miesiace, nim oprawil miniaturowy obraz Landseera, a i wtedy byla to prosta pozlacana rama, ktora zrobil w jedno niedzielne popoludnie, a nie arcydzielo snycerki, ktore sobie zamierzyl. Szkice przedstawiajace oszklona, sloneczna werande pozostaly tylko szkicami i nigdy, jakby powiedzial jego dziekan, nie uzyskaly mocy wykonawczej. Osobiste i zawodowe klopoty, ktore sklonily go kiedys do malej ucieczki w domowa dlubanine, oslably znacznie wraz z nastaniem nowego rektora (to jesli chodzi o uczelnie), z Julia zas porozumial sie na tyle, ze mogli dalej byc razem. Zreszta dom i tak byl praktycznie ukonczony. Wraz z wyposazeniem. Kazdy fotel mial pokrowiec. Teraz, gdy opuscila go rodzina Bendskich, nic juz nie ginelo, nie niszczylo sie. Wnetrza trwaly w bezruchu. No i nie mokly, podczas gdy zewnetrzny dom pilnie domagal sie nowego dachu. Na strychu trzeba bylo stawiac juz trzy wiadra, niszczec zaczal nawet sufit nad gabinetem. Ale cedrowe gonty wewnetrznego domu wciaz byly jasne, wrecz dziewicze. Niewiele wiedzialy o sloncu, w ogole nie znaly deszczu.

Moglbym, myslal profesor, powylewac nieco wody na dach, by je troche spatynowac. Albo lepiej spryskac, zeby bylo jak przy prawdziwym deszczu. Ujrzal, jak pochyla sie nad domem z zielona, plastikowa, polgalonowa konewka Julii w rece i zrasza stojacy na niskim stole budynek. Wyobrazil sobie, jak woda splywa po malutkich gontach i zbiera sie kaluza na blacie, scieka na stary, ale wciaz uzyteczny perski dywan we wnece w salonie, gdzie zamiast scian staly regaly pelne ksiazek. Oto szalony naukowiec podlewa dom. Urosnie jeszcze, doktorze? A moze i zakwitnie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Klasy I B Kierunek Ratownik Medyczny Strona Główna -> Poligon Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin